Auto elektryczne w trasie? Według obiegowych opinii najczęściej jeździ wolno, chowa się za ciężarówkami, oszczędza energię, do celu dociera kilka godzin po aucie z tradycyjnym źródłem napędu, a czas za kierownicą mija kierowcy tylko na szukaniu ładowarek. Wokół tego tematu urosło wiele mitów, na szczęście wszystkie z nich mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Najlepszym przykładem była trasa z Warszawy do fabryki Forda w Kolonii, pokonana przez w pełni elektryczne Fordy Explorery, które trasę 1150 km przejechały w 13 godzin. Czas ten byłby o około godzinę krótszy, gdyby nie zamknięta autostrada w okolicach Berlina. No ale na takie przeciwności nie poradzimy nic, niezależnie od tego, w jakie źródło napędu jest wyposażony samochód, którym jedziemy. Bo tak naprawdę jazda „elektrykiem” ma wiele wspólnego z podróżowaniem autem benzynowym, choć trzeba pamiętać, a może po prostu nauczyć się innych zasad.
O czym trzeba wiedzieć?
By w 100% wykorzystać potencjał auta elektrycznego w trasie, przed wyjazdem musimy dowiedzieć się dwóch podstawowych rzeczy. Jaka jest maksymalna moc ładowania samochodu, którym podróżujemy i jaka jest jego krzywa ładowania. Nie jest to wiedza tajemna, jest ogólnie i oficjalnie dostępna – tak jak dane techniczne każdego innego auta.
Dla przykładu Ford Explorer może pochwalić się maksymalną mocą ładowania 135 kWh w przypadku aut z napędem na jedną oś i aż 185 kWh w przypadku modeli z napędem AWD. Aby zatem w pełni wykorzystywać potencjał ładowania auta należy zatrzymywać się na szybkich ładowarkach, czyli stacjach szybkiego ładowania DC (prądu stałego). Mają one różne moce, od 50 kW do nawet ok. 400 kW więc warto wybierać te, które dysponują taką samą lub większą mocą ładowania (podawaną w kW), od tej jaką dysponuje nasze auto. Czy jest ich mało? Nie – te umiejscowione przy trasach w większości dysponują już takimi mocami ładowania i jest ich coraz więcej, nawet w Polsce. Dla przykładu sama sieć FordBlueOval to ponad 800 000 publicznych punktów ładowania AC i DC w 36 europejskich krajach, które obsługiwane są przez kartę FordPass. Oczywiście tylko część z nich to stacje szybkiego ładowania, ale znalezienie takich o minimalnej mocy ładowania 150 kW nie jest już problemem.
Drugą zmienną jest krzywa ładowania. Niezależnie od modelu auta maksymalna, podawana przez producenta moc ładowania nie występuje w całym zakresie czasu ładowania baterii. By zatem w pełni wykorzystywać potencjał ładowania auta należy wiedzieć, kiedy moc ładowania zbliża się do maksymalnych parametrów. Występują one zazwyczaj z zakresie od 10 do 80% stanu naładowania baterii i dlatego właśnie Ford, w danych technicznych, podaje te najbardziej optymalne czasy ładowania. W przypadku Expolrera RWD z wydłużonym zasięgiem (572-602 km) i mocą ładowania 135 kWh wynosi on 28 min, w przypadku modeli AWD z zasięgiem 532-566 km – 26 min.
Czyli podsumowując – aby najefektywniej jeździć w trasie autem elektrycznym ładujmy je na ładowarkach, które oferują moc ładowania taką, z jaką maksymalnie może się ładować nasz samochód i ładujmy je w zakresie, w którym auto można ładować z mocami zbliżonymi do maksymalnych.
Jechać szybko czy wolno?
Tutaj zasada działanie auta elektrycznego i odpowiednika z tradycyjnym źródłem napędu jest bardzo podobna. Im jedziesz szybciej, tym auto zużywa więcej energii – czyli dokładnie tak, jak w przypadku auta spalinowego – paliwa. Zatem czym jedziesz szybciej, tym częściej musisz zjechać na ładowarkę, przez co koszt podróży jest większy. Z doświadczenia wiemy, że najszybszy sposób pokonania trasy autem elektrycznym, to jazda z maksymalnymi dozwolonymi prędkościami i szybkie, kilkunastominutowe ładowanie w najbardziej efektywnym czasie ładowania baterii. Jedziesz wolniej? Auto jest wtedy zdecydowanie oszczędniejsze, ładujesz się rzadziej, ale najczęściej czasu straconego na dłuższe pokonywanie kilometrów nie odrobisz na rzadszych ładowaniach. Za to zmniejszysz koszty podróży, bo auto zużyje zdecydowanie mniej energii.
Wybór sposobu podróży zależy zatem od naszych indywidualnych preferencji, ale jakiegokolwiek byśmy nie wybrali w praktyce czas przejechania trasy elektrykiem nie będzie dużo dłuższy od tego, jaki zanotowalibyśmy autem spalinowym. Najlepszym przykładem była właśnie podróż Explorerami na trasie Warszawa – Kolonia. 1150 km w około 12-12,5 godziny? Tyle zajęłaby nam podróż przy jeździe z maksymalnymi prędkościami i jak najkrótszymi postojami na ładowanie. A było ich aż 5 – średnio co około 200-250 km, w zależności od tego, jak szybko jechaliśmy. To pokazuje, że ładowanie auta wcale nie wydłuża znacznie czasu trasy, a na pewno pozwala na chwilę odpoczynku i rozprostowania kości. A to w dłuższych trasach jest niezbędne – niezależnie od tego, jakim autem jedziemy.